Ich oczy patrzyły zupełnie gdzieś indziej
Spotkały się nagle w hotelu, gdzieś w windzie
Czuć było woń drinków wypitych tam w barku
A ona poczuła mrowienie na karku
Tak nagle, jak gdyby on tam ją dotykał
Gdy stała tak dreszcz ją ogromny przenikał
Wnet spostrzegł jej grymas, jak marszczą się skronie
I nagle zapragnął wziąć sprawy w swe dłonie
Zrobiło gorąco się w windzie nie lada
Gdy wcisnął ten guzik z napisem „blokada”
Poczuli szarpnięcie, zachwiało podłogą
A on przywarł do niej ustami i nogą
Spotkały się wargi, języki spragnione
By plątać się w ciepłym uścisku splecione
Gdy ręce jej głodne muskułów u klatki
To jego wędrują gdzieś w dół, na pośladki
Ściskając je mocno aż ona zastęka
Chciał ją pocałować, lecz ona wnet klęka
Nagle zgasło światło, nastały ciemności
A ona tak blisko już jego męskości
Wyczuwa przez spodnie, już pasek odpina
W jej ustach gorąca gromadzi się ślina
Powoli się oddał tym dłoniom odważnym
I poczuł w ciemnościach jej język przyjazny
Gorący i czuły. I usta jej czuje
A ona poczuła jak on w niej pulsuje
Rytmicznie i mocno. I taki jest gładki
Chwyciła go mocno za jego pośladki
Całuje tak czule i pieści całego
A on cicho wzdycha nie widząc nic z tego
Wokół gorące i ciężkie powietrze
On czuje jej usta. Chce jeszcze i jeszcze
Pogłaskał jej głowę i włosy odsłania
A ona skupiona na jego doznaniach
Za włosy ją złapał i wstała posłusznie
Odwrócił do siebie plecami bezdusznie
Koszulę jej zerwał i piersi dotyka
Uwalnia je szybko z objęcia stanika
Chwycił oburącz za biust pożądany
A ona przywarła rękami do ściany
Zsunął jej spodnie, pospiesznie lecz czule
I rozpiął swą ciasną i zbędną koszulę
Za pupę ją chwycił aż cicho westchnęła
I biodra swe krągłe do niego wypięła
Niech wreszcie pragnienie jej wielkie się spełnia
I nagle poczuła jak on ją wypełnia
Gorąco zrobiło się niczym gdzieś w łaźni
A oni w oparach są swej wyobraźni
On wszedł w nią stanowczo i chwycił za włosy
W ciemności tak słychać miłości odgłosy
Ona pojękuje a on cicho sapie
Brzuch obejmuje i za kark ją łapie
Całuje jej szyję, uszy, ramiona
I kręci rytmicznie biodrami jak ona
Są w mroku i gdzieś tam pomiędzy piętrami
A on tak napiera mocnymi pchnięciami
Ona chce go mocniej, wypina się więcej
I ściąga na piersi swe wnet jego ręce
Tak blisko są siebie, niczym jedno ciało
Obojgu tak ciągle jest mało i mało
Jej jęki zbiegają się z rytmem ich ruchów
A ona też słyszy dźwięk jego pomruków
I czuje jak on w niech zaczyna przyspieszać
Zapachy i dźwięki zaczęły się mieszać
Tak mocniej i szybciej. Za piersi ją ściska
Aż skóra na plecach zrobiła się śliska
Oddechy też szybsze a ona już w spazmie
Rozpływa się w swoim dreszczowym orgazmie
Przenika ją fala cudowna, wnikliwa
On też już dochodzi i dreszcz go przeszywa
I wzbiera uczucie napięcia wielkiego
Wybucha w niej mocno. Tak właśnie chciał tego
A ona do niego się przodem odwraca
Obojgu już oddech spokojny powraca
Przytula ją mocno, on trzyma jej włosy
I cichną powoli rozkoszy odgłosy
Nie znali się wcale, a teraz spleceni
Wtuleni tak w siebie, aż cali spoceni
On muska jej włosy, i tuli tak czule
Czy kiedyś się jeszcze spotkają w ogóle?