Nadal nie mogę wyzbyć się złości
Po święcie naszej niepodległości
Od lat już kilku tłum się powiększa
By demonstracja była znów lepsza
Wszystko tak pięknie, kolorystyka
I wnet jak zwykle coś się wymyka
Dla Polski idą tłumy młodzieży
W hołdzie powstańcom, armiom żołnierzy
Lecz znowu górą przykry ambaras
Nie wszyscy chcieli świętować na raz…
Już na początku a potem w trakcie
Tajna policja dała atrakcje
Z ogromną werwą i animuszem
Bili rodaków funkcjonariusze
Poniatowskiego most już w szwach pęka
Pewna dla tłumu jest to udręka
Lecz dalej jątrzy banda w opaskach
To jest policja, czy kto? Do diaska!
Komuś odgórnie tak pasowało
By święto czkawką się odbijało
Z drugiej zaś strony wybiegła z tłumu
Banda idiotów, co bez rozumu
Odważni wielce w swoich przymiarkach
Jeszcze odważni, bo w kominiarkach…
A swoją drogą niezła zagadka
Po co tam stała kasków gromadka
Czy nie ma trochę w tym trochę racji
Że stali tylko dla prowokacji?
Pseudokibiców nędzna hołota
Chętnie w policję brukiem pomiota
A ja ich pytam, niech mi ktoś przyzna
Czym dla was honor, Bóg i Ojczyzna?
Czy dla Was to są tylko frazesy
Gdy bojówkarskie nosicie dresy?
Taka to frajda jest biegać razem
Rzucić kamieniem i dostać gazem
I tak bezcześcić to piękne święto
Ciemnotą trzeba być niepojętą
Ludu margines, z pochodu procent
Wszystkim smak zepsuł jak jakiś ocet
Niestety teraz będzie za mało
Krzyczeć „Polacy, nic się nie stało”
Marsz narodowców – pointują media
Miało być wzniośle, wyszła tragedia
A stutysięczny tłum patriotów
Przyćmiły burdy bandy idiotów.